środa, 15 października 2014

Rozdział 11

   Dzień jak co dzień choć Hermiona była ubrana inaczej niż zwykle ponieważ włożyła strój przeznaczony do pracy w księgarni, nadeszła jej kolej, by pomóc Lorenie. Nie czuła się zbyt dobrze, ani w krótkiej, plisowanej spódnicy, ani w białej koszuli, a tym bardziej nie w koturnach i choć wszyscy mówili, że wygląda znakomicie nie była o tym zbytnio przekonana. "Mugolski strój galowy" słyszeli wszyscy w domu, a Lorena ubrana w purpurową szatę śmiała się z niej i kręciła głową.
*
-Hermiona!- podekscytowany głos oderwał ją od pracy. Odwróciła się na pięcie i poprawiła włosy zasłaniające jej widok, już dawno wysunęły się z ciasnego, starannie wykonanego koka. Od razu ujrzała rozmarzone, lecz nieco smutne spojrzenie przyjaciółki.
-Luna- odpowiedziała cicho i odłożyła na półkę ostatnią książkę.- Miło cię widzieć- dodała.
-Pracujesz tutaj?- spytała z zaciekawieniem,a gdy brązowowłosa skinęła głową nie pytała o nic więcej. Bez słowa ruszyły do wyjścia, by w drzwiach krótko pożegnać się z właścicielką. Szły cicho, w milczeniu docierając do małej cukierni. Gdy zajęły miejsca przy stoliku i otrzymały kawę oraz ciasto czekoladowe zaczęły rozmowę.
-Dowiedziałam się, że jestem zaręczona odkąd się tylko urodziłam- oznajmiła blondynka, a w jej błękitnych oczach pojawiły się łzy nie spłynęły jednak po policzkach. Hermiona nigdy jej takiej nie widziała, wydawała się równocześnie przerażona i smutna, lecz także zdeterminowana.- Sądzę jednak, że wszyscy mnie znienawidzą jak tylko poznają prawdę i to mnie przeraża.- Bez słowa podniosła się i zbliżyła do blondynki by uspokoić jej nieco. Znienawidzą ją przez to, że jest zaręczona? Kto więc został jej przeznaczony? Nie może być przecież gorzej niż jest z nią! Przytuliła przyjaciółkę mimowolnie ukrywając twarz w jasnych włosach.- Prędzej zaakceptowaliby Malfoy'a niż jego!- Podniosła głos wprawiając szatynkę w osłupienie. Luna Lovegood mówiąca głośno i to na dokładkę niezbyt uprzejmym tonem?
-Kogo?- wymsknęło jej się mimowolnie choć zamierzała milczeć, nie zdążyła jednakże ugryźć się w język, a ciekawość dała o sobie znać.
-Augustus Rookwood- odparła po chwili milczenia uspokajając się, na jej twarzy zagościł łagodny uśmiech.- Polubiła go, wiesz? Jest inni niż chłopcy, których znam. Inteligentny, czasem spokojny, czuję się przy nim dobrze i bezpiecznie- tłumaczyła cicho. Mimo uśmiechu spoglądała na przyjaciółkę nieco niepewnie oczekując najwidoczniej, że ta okaże niezadowolenie.- A na dokładkę cały Zakon szepcze tylko o narzeczonej Tego-Którego-Imienia-Nie- Wolno- Wymawiać... Czy ona w ogóle istnieje?- Odpłynęła myślami zadawszy pytanie przez co nie zauważyła, że przyjaciółka znieruchomiała.
-Istnieje- odpowiedziała po chwili szatynka i westchnęła przez zaciśnięte zęby.- Ja nią jestem, Hermiona
Grindelwald- dodała cicho, nieśmiałym wręcz głosem. Uznała, że zaryzykuje i nie będzie trzymać tego w tajemnicy przed Luną tym bardziej, że ta wszystko jej opowiedziała. W dzisiejszych czasach musiały sobie ufać. Uspokajająco bawiła się jej włosami nie bardzo wiedząc czy uspokaja siebie czy blondynkę. - Wiesz co jest najgorsze? Ja też go lubi. Voldemort to jakby inna osoba, jest nim nocą i przy swych ludziach, a przy mnie prawie zawsze jest Tomem... rzecz w tym, że dla mnie obojętne jest jak wygląda... Wiele mu zawdzięczam , dużo mnie nauczył, nie tylko magii, naprawdę dba o moją edukację. I szanuję go- dodała w zamyśleniu i zrobiła krok w tył oczekując reakcji słuchającej, której źrenice powiększyły się znacznie z każdym zdaniem. Gdy ta zamilkła młodsza dziewczyna zwinnie podniosła się z krzesła i uścisnęła przyjaciółkę.
-W twych oczach i głosie jest aprobata, Hermiono. Cieszę się z tego i nie pragnę odebrać ci szczęścia, jednak proszę... Pamiętaj kim jest ten mężczyzna.
-Pamiętam- odparła z powagą gdy zajęły swe miejsca i zaczęły jeść ciasto wciąż cicho rozmawiając. Hermiona opowiadała przyjaciółce o wakacjach z Voldemortem, zamieszkaniu z ojcem i Waylandami oraz o pogodzeniu się ze ślizgonami, kłótnią z przyjaciółmi oraz listem od Harry'ego.
*
Luna zniknęła zostawiając lekko uśmiechniętą szatynkę, która skierowała się do księgarni, zamyślona. w drzwiach wpadła na kogoś i od razu rozpoznała znajomy, przyjemny zapach, zbladła niepokojąc się o właścicielkę księgarni.
-Hermiona.- Głos mężczyzny był cichy  i spokojny, jednak nie było w nim przerażającego chłodu, którego się spodziewała.
-Czego tu chcesz?- spytała lodowato. W oknie pojawiła się Lorena i obdarzyła ją uśmiechem dzięki czemu rozluźniła się nieco i westchnęła z ulgą. Podniosła na niego wzrok znacznie swobodniejsza.
-Przyszedłem zabrać cię na kawę i o czymś ci powiedzieć- odparł znacznie bardziej szorstko. Z wahaniem potrząsnęła głową i przygryzła wargę.
-Powinieneś mi zaproponować wyjścia na kawę- skarciła go mimowolnie i uśmiechnęła się łagodnie.
-Idź- usłyszała z okna rozbawiony głos.- Innym razem dokończysz pracę.
-Dziękuję- odparła. Nie zwracając uwagi na zdumienie mężczyzny splotła ich palce i ruszyła z powrotem do kawiarni, z której właśnie wróciła.
*
   Lokal był mały i przyjemny, ściany, podłoga oraz meble były z ciemnego drewna, ze złotymi zdobieniami. W oknach wisiały beżowe firanki, a na podłodze leżały puszyste dywany w tym samym kolorze, w którym były i delikatne niczym pajęczyna obrusy.
   Przypatrywała się zamyślonemu, milczącemu mężczyźnie nerwowo dźgając widelcem ananasa, głównego bohatera zamówionej przez nią sałatki. Chwila przy nim ciągnęła się niczym godziny, dni, lata i ciężko było uwierzyć, że minęło dopiero trzydzieści minut. To ją krępowało, traciła pewność siebie z każdą upływającą minutą, jeszcze nigdy nie było między nimi tak chłodnej, nieprzyjemnej ciszy... dlaczego więc teraz?
-Tom...?- rzuciła pytającym tonem. Nerwowo zacisnęła palce na widelcu wyginając go nieco.
-Twoja matka uciekła z Azkabanu, zamierzam ją dopaść- oznajmił beznamiętnie. Zbladła, a filiżankę, którą właśnie zdążyła podnieść, upuściła na podłogę. Porcelanowe naczynie roztrzaskało się na malutkie kawałeczki, a gorzka herbata zostawiła na jasnym dywanie fantazyjne wzory.
-Ona nie jest moją matką- odparła z wahaniem. Podniosła się ze swego miejsca i uklękła zbierając zniszczoną filiżankę, z jej warg wyrwało się syknięcie, a z dłoni popłynęła krew. Zbierała dopóki nie poczuła uścisku zimnych palców na rozciętej dłoni.
-Zostaw, oni są od tego- stwierdził Riddle surowym tonem i poprosił o rachunek. Jednym zaklęciem oczyścił ranę jednak nie wyleczył jej, jedynie przyłożył do niej czarną, aksamitną chusteczkę. Dobrze wiedziała czemu to zrobił, była mu za to wdzięczna.

__________
Witajcie. Notka dodana, a druga skończona i powinna pojawić się wkrótce, jak tylko znajdę wolną chwilę.
Zapraszam także na mojego drugiego bloga z miniaturkami, aktualnie jedynie Dramione. www.pomysly-kelly.blogspot.com

środa, 27 sierpnia 2014

Dramione- "Prócz marzeń nic"



Teraz wiem, że mogę i chcę. Teraz wiem, że patrząc ci w oczy widzę prawdę i wiem, że w mych oczach dostrzegasz odbicie swoich.
Zostaliśmy zmuszeni do tego występu jako Absolwenci Hogwartu, na balu upamiętniającym pokonanie Voldemorta, jako dowód, że Gryfoni i Ślizgoni mogą zawrzeć sojusz. Moja suknia w krwistej czerwieni, jego garnitur w czerni i to spojrzenie, uważne, głębokie. Oczywiście, Minerwo, na nas czas…
„W świecie co zakręcił się wspak
w którym w cenie jest uczuć brak
ja znalazłem, znalazłem cię”

Jego głos, męski, łagodny, mój delikatny, zaskakująco słodki…
„W życiu co przemija jak film
w którym mało jest pięknych chwil
ja zatrzymam, zatrzymam cię
Złe myśli przegna kolejny świt
szum werbli serc naszych przyćmi rytm
poznamy pieśń, której dźwięk rozprasza lęk”

Idealnie złączone, ciepłe…
„Tę pieśń saksofon łka samotnie gdzieś
tak ostro brzmi, tak tęsknie brzmi
jak śmiech przez łzy, że wciąż
ta miłość trwa
saksofon gdzieś samotnie łka
więc przytul mnie i tańczmy tak
w tę noc jakby miał jutro zniknąć świat”

Nasze głosy piękne, tak wiele w nas czułości. Będąc na samym środku Wielkiej Sali wykonujemy nasz taniec, ruchy spokojne, pełne gracji. To nowy świat, świat, który może należeć do nas. Bez wojen, bez niepotrzebnej śmierci. Świat bez potwora, lecz wciąż fałszywy. Sztuczne piękno, wymuszone uśmiechy i śmiechy, i spojrzenia, te długie, powłóczyste spojrzenia.
„Z drugiej strony świata jest ląd.
Ląd gdzie życie wartość ma wciąż
tam pójdziemy
zabierz mnie tam.
To inny świat niż ten który znasz,
lecz będę z tobą przez cały czas
gdy jesteś wciąż blisko mnie na nocy dnie…”

Obrót, wirowanie sukni. Suknia piękna,  kolor namiętności. Naszej namiętności. Wymieniamy uśmiechy, kuszące przepełnione czułością.
„Tę pieśń saksofon łka samotnie gdzieś
tak ostro brzmi, tak tęsknie brzmi
jak śmiech przez łzy, że wciąż
ta miłość trwa
saksofon gdzieś samotnie łka
więc przytul mnie i tańczmy tak
w tę noc jakby miał jutro zniknąć świat”

Głosy znów tworzą harmonię, tak piękną jak nigdy wcześniej. Marzyłam o takiej harmonii. I o czułości w pewnym, męskim dotyku. 
„Ja prócz marzeń nie mam nic…
Ja od dziś chcę z tobą śnić
aż po kres naszych dni
marzyć razem gdy…”

Po kolejnym obrocie ląduje w twych ciepłych, silnych ramionach. Zapach otumania, głos hipnotyzuje i czuję jak zaciągasz się mym zapachem, a następnie uśmiechasz z aprobatą. Lubisz konwalie? Rozumiem… Ty też czujesz się odurzony. To właśnie stąd nasze uśmiechy, cieszę się, że tylko z tego bierze się nasza bliskość.
„Tę pieśń...
saksofon gdzieś samotnie łka
więc przytul mnie i tańczmy tak
w tę noc jakby miał jutro zniknąć świat” *

Kończymy śpiewać, milcząc wykonujemy ostatni obrót, kilka zgranych ruchów. Potem odsuwamy się od siebie wciąż patrząc sobie w oczy. Muzyka milknie, rozlegają się gromkie brawa. Czy to ważne? Gaśnie w nas czułość i ciepło, tak, nasze oczy… Widzimy w nich nienawiść, Draco. Już nie musimy grać.
  ___
W tekście wykorzystano "Ostatnią noc świata".
https://www.youtube.com/watch?v=MOkoVST2yPY





wtorek, 26 sierpnia 2014

Nagroda Libster Award

''Nominacja do Libster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za ''dobrze wykonaną robotę''. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.''

Bardzo dziękuję za nominację :




















Hokori Takaki Fundo 
II. Ostatnia noc świata.

6. Jakie jest Twoje największe marzenie? 
-Zdradzone komuś marzenie zmniejsza szansę na jego spełnienie, jak zawsze mówi moja babcia.

7. Ulubiony pisarz/ pisarka?
- Akurat w tym przypadku także mam kilku:
*Katarzyna Berenika Miszczuk
*Margit Sandemo
*Joanna Chmielewska 
Kolejność jest przypadkowa, a każda z nich na swój sposób jest moją idolką.
  
8. Najlepsze filmy?
 -To moja taka "święta trójca"
* Na pierwszym miejscu bezdyskusyjnie film, który zdobył szczególne miejsce w moim sercu "Milczenie owiec"
Na drugim natomiast film, który jest ekranizacją nie tylko jednej z moich ulubionych książek, ale i musicali "Upiór w Operze"
* Na trzecim z kolei "Plan B" chociaż nie lubię komedii ta jest naprawdę świetna i bardzo mnie urzekła. To pewnie urok Alexa ;)

9. Do jakich Fandomów przynależysz?
 -I kilku innych, których tego typu "nazw" nawet nie znam x)
* Buffynator
*Shadowhunters
*Otaku
*Potterheads


10. Jakie jest Twoje  hobby?
- Hm... To będzie tak:

* pisanie
* czytanie
* gotowanie i pieczenie
* taekwondo
*pisanie listów (Tak, Kleo_patro napisałam już do Ciebie list jeszcze tylko muszę przejść się na pocztę!)
*oglądanie anime

11. Gdybyś mógł wskrzesić 3 bohaterów z książek kogo byś wybrał?
- No cóż... z racji tego, że nie wytrzymałabym mając do wyboru tylko trójkę dodam czwartą osobę, z czego kolejność jest bez znaczenia! :
I. Tairej z Ludzi Lodu ( "Saga o Ludziach Lodu")
II. Will Herondale ("Diabelskie Maszyny")
III. Valentine (" Dary Anioła". Nic nie poradzę na to, że kocham tego człowieka, jakim by kurde dupkiem nie był dzięki niemu mam Sebastiana! )
IV. Severus Snape 


Blogi, które nominuję:
I.http://mercy-and-rocky.blogspot.com/
II. http://iskierka-milosci.blogspot.com/
III. http://hermiona-hogwart.blogspot.com/
IV. http://zycie-niewolnicy.blogspot.com/
V. http://nowa-hermiona-granger.blogspot.com/
VI. http://zakazane-piosenki-hogwartu.blogspot.com/
VII. http://katie-jonson-story.blogspot.com/
VIII. http://changeyourlife-fremione.blogspot.com
IX. http://inna-rzeczywistosc-fremione.blogspot.com/
X.
XI.

 I w ten oto sposób zabrakło mi blogów, które mogłabym nominować ponieważ przez brak czasu ograniczyłam się z czytaniem :( 

Moje pytania:
1. Co Cię inspiruje?
2.  Kiedy napisałaś swoje pierwsze opowiadanie?
3.  Co/ Kto skłania Cię do pisania?
4. O jakiej porze dnia masz najwięcej weny?
5. Kim pragnęłaś zostać będąc małym dzieckiem?
6. Jakie książki/ filmy lubisz najbardziej?
7. Dzięki komu zaczęłaś pisać?
8. Jaki kraj jest Twoim ulubionym?
9. Czy w dzieciństwie miałaś wymyśloną przyjaciółkę/ przyjaciela?
10.  Czy utożsamiasz się z którąś ze swoich postaci?
11.  Jakiej muzyki lubisz słuchać pisząc?

 

 


wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 10

   Sen wyglądał jak każdy będący wspomnieniem, to jednak należało do niej, a po jej wargach błąkał się lekki uśmiech.
Stała na przeciw ojca, spokojnego, lecz nie ukrywającego swego zaskoczenia.
-Wzywałaś mnie- mruknął cicho. Zacisnęła wargi, zawstydzona spuściła głowę.
-Przepraszam, że zwracam się do pana- odparła z ociąganiem.  Ciepła dłoń opadła na jej ramię, wzdrygnęła się podnosząc wzrok.
-Gdy mówiłem, że mogę dla ciebie zamieszkać w mugolskiej części Londynu byłem poważny. Wiele dla mnie znaczysz, nie chciałbym, abyś wstydziła się własnych decyzji, Hermiono- oznajmił i cofnął się na dwa kroki. Spojrzała na niego z namysłem, wyprostowana i poważna, aby po chwili znaleźć się przy nim choć nie przytuliła się do niego dopóki nie otoczył jej ramieniem.
-Dziękuję...ojcze.- Ostanie słowo dodała znacznie ciszej, nieśmiało, lecz i to wystarczyło, by oczy mężczyzny rozbłysły. 
Zaraz potem tak jak zwykle zmieniło się miejsce choć osoba jej towarzysząca była taka sama.
Tym razem nie byli jednak sami. Siedziała na sofie okryta kocem i z książką w ręku oparta plecami o ramię ojca, po którego prawicy siedziała czarnowłosa właścicielka księgarni. Na fotelu pijąc kawę znajdował się natomiast Kato raz po raz nucący coś pod nosem, rozbawiony.  Z głośnym westchnieniem zamknęła książkę i spojrzała na niego śmiejąc się.
-O czym tak myślisz, hm? To rozpraszające!
Słodko, czule, pieści cię muzyka.
Wczuj się, wsłuchaj, pozwól się przenikać.
Odrzuć zwykły świat, odrzuć wszystko to co znasz,
Niech zapadnie mrok i ciemność niechaj trwa -
Słuchaj w niej, jak noc muzykę gra.*- W odpowiedzi zanucił głośno, powstrzymując się od śmiechu, który cisnął mu się na usta. Warknęła cicho, roześmiana i rzuciła w niego poduszką, by zaraz wrócić do czytania książki. 

     Otworzyła oczy i uśmiechnęła się pod nosem. Zerknąwszy na zegarek wymknęła się z łóżka i okryła Pansy kocem podniesionym z podłogi. Zmarznięta zniknęła w łazience po drodze zabierając bieliznę, krótkie, szare spodenki i krwistoczerwoną bokserkę. Wzięła szybki, gorący prysznic i ubierając się zaklęciem wysuszyła włosy. Zabierając z półki książkę "Kontrakty małżeńskie" ruszyła bezszelestnie do kuchni. Z westchnieniem odłożyła książkę na stół, spięła włosy i umyła dłonie. Zabrała się za przygotowanie śniadania, zamyślona. Włożyła rogaliki do piekarnika i ustawiając czas usiadła przy stole czytając. Raz po raz gniewnie marszczyła brwi całą uwagę poświęcając lekturze, w czym przeszkodził jej piekarnik sygnalizując czas wyjęcia rogalików co od razu wykonała, by zaraz zaparzyć dzbanek kawy i przygotować stół do śniadania.
Gdy wszyscy się zjawili obdarzyła ich uśmiechem i zajęła swoje miejsce jedząc. Wszyscy prowadzili cichą rozmowę ona jednak mówiła coś jedynie pytana. Z zamyśleniem spoglądała na swoją filiżankę, zaniepokojona jednak starannie ukrywała swe uczucia pod maską uśmiechu.  
"Podczas trwania małżeństwa, a także narzeczeństwa nawiązanych poprzez kontrakt małżeński zdrady są niedozwolone. Wszelkiego typu próby będą surowo karane, a najbardziej ucierpi strona niewinna". Wyrecytowała w myślach i gniewnie zmarszczyła brwi, by zaraz się rozpogodzić, Voldemort nie był osobą pożądającą pierwszej, lepszej osoby, a ona nie zmierzała cierpieć. W dodatku nie była swoją matką i zamierzała dotrzymać słowa, nawet jeśli to nie z jej ust padło.
-Hermiona, Hermiona- usłyszała zbulwersowany głos, lecz nie zareagowała.
-Nie tak- mruknęła Pansy i potrząsnęła nią. Nabrała powietrza spoglądając na dziewczynę i uniosła brew.
-Słucham?
-Spójrz- odparła wskazując jej dwie sowy stojące na parapecie i spoglądające na nią wyczekująco. 
-Dziękuję- powiedziała wstając niemrawo i podchodząc do nich. Ptaki były swymi przeciwieństwami, śnieżnobiała Hedwiga oraz czarna, nieznajoma, do której mimowolnie wyciągnęła rękę jako pierwszej. Odwiązała list, a ta odleciała czym prędzej więc postanowiła przeczytać go później  i odebrała dwa listy przyniesione przez sowę Harry'ego. 
-Będę u siebie- oznajmiła znikając w sypialni. Usiadła na łóżku otwierając pierwszy z nich i skrzywiła się lekko.

"Hermiono,

dlaczego uciekłaś? Co to miało znaczyć? Nie uspokoiłaś tym niepokoju Rona, a przecież wiesz, że tak byłoby najlepiej. Powinnaś też przeprosić za ucieczkę!Teraz jest na Ciebie obrażony i wiesz, że łatwo mu nie przejdzie. Gdzie jesteś? Ja i Ginny chcielibyśmy Cię odwiedzić i porozmawiać.
                                                                                                                                     Odpisz szybko,
                                                                                                                                                     Harry."
Zacisnęła wargi zirytowana.
-Bezczelny- warknęła pod nosem. "Gdzie jesteś?", "Powinnaś przeprosić", "Co to miało znaczyć?". Zasyczała gniewnie, niczym wąż, a jej oczy miotały błyskawice. Mimo tego zabrała się za drugi z listów.
"Witaj Hermiono,
słyszałam co się stało. Dobrze się czujesz? Wykrętki pozwoliły mi zobaczyć we śnie jak źle czułaś się wtedy przez Rona! Musimy się zobaczyć, abym mogła powiedzieć Ci coś ważnego, coś co mnie przeraża, ale wiem, że Ty to zrozumiesz. Nie odpisuj, lecz jeśli zgadzasz się na spotkanie:
Jutro, księgarnia Amnael o godzinie 12:15. Jeśli nie przyjdziesz, zrozumiem.
                                                                                                                                                 Kochająca,
                                                                                                                                                        Luna."

Uśmiechnęła się czytając, wiadomości od Luny zawsze poprawiały jej nastrój bez względu na to czy były poważne, czy lekkie i szczęśliwe. Nie musiała się zastanawiać, by wiedzieć, że z pewnością się zjawi. W zeszłym roku bardzo zaprzyjaźniła się Luną co dziwiło pozostałą część "złotej trójcy", która jednak zaczęła tracić nią zainteresowanie, każdy zajęty sobą i osobą, z którą był w związku. 
Sięgnęła po ostatnią korespondencję, nie znała tej sowy jednak po czarnej kopercie i jej imieniu napisanym srebrnymi literami domyślała się kto jest autorem.

"Panno Grindelwald,

Hermiono, Droga narzeczono... jakże pragniesz być tytułowana? Choć przyznaję, ostatnie z wymienionych zupełnie do mnie nie pasuje. Twoja ucieczka nie była konieczna, zgodnie z kontraktem nie mogłem uczynić Ci krzywdy. Wyrażam nadzieję, iż nie spędzasz dni w plugawej chacie zdrajców krwi u boku Pottera przekonany,że nie zapewni Ci to dostatecznej rozrywki.
Ciemność bez swego światła jest gęstsza, z nocy na noc czai się w niej więcej niebezpieczeństw... Gdzie jest światło, które miało trwać u mego boku? Trwać wiernie i do końca? 
T.M.R."

Uśmiechnęła się krzywo chowając cienki pergamin pod poduszkę. Nie mówił niczego wprost wyczytała jednak nieco między wierszami i wywołało to jej nieco szaleńczy chichot. 
-Wystarczyło spytać co u mnie, palancie- mruknęła pod nosem i leniwie podniosła się z łóżka. Ruszyła z powrotem na dół zastanawiając się co odpisać mężczyźnie będącemu jej narzeczonym. Uśmiechnięta radośnie wypadła do ogrodu, gdzie wraz z gośćmi siedział Gellert podczas gdy Lorena z Kato ruszyli do księgarni, dziś była jego kolej by jej pomóc w pracy.

***
Witam wszystkich zaskakująco szybko, mam mnóstwo weny więc może byłyby i dwa rozdziały gdyby nie fakt, że laptop zaprotestował i tą notkę musiałam pisać dwa razy ehhh. Wyluzowałam po egzaminach zawodowych i mam dużo weny.<3 





niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 9

    Odkąd uciekła z Nory i skontaktowała się z Loreną Wayland minęły trzy tygodnie, a ona czuła się jakby kobieta była członkiem jej rodziny. Gellert Grindelwald wcześniej oznajmił jej narzeczonemu, że dla niej gotów jest zamieszkać w mugolskiej części Londynu i nie było to rzucanie słów na wiatr. Mieszkała z nim, Loreną oraz jej kuzynem, Kato w średniej wielkości, zwyczajnym domku. Była jednak szczęśliwa, miała swój mały pokoik, dostęp do niezliczonej ilości książek oraz ludzi, w otoczeniu, których czuła się szczęśliwa.
   Jej azyl był mały. Pomieszczenie utrzymane w odcieniach butelkowej zieleni i beżu. Nie mieściło się w nim wiele, jedynie komoda z ubraniami, nad którą wisiała półka z kilkoma książkami, wygodne łóżko z ciemną pościelą oraz kufer szkolny stojący obok niego jako szafka nocna. Mimo tego było w nim wszystko czego potrzebowała. Leżała na łóżku i raz po raz przeglądając liczne księgi odrabiała wakacyjną pracę
-Kolacja- oznajmił znajomy głos, a jego właściciel znalazł się w pomieszczeniu. Dokończyła zdanie i zabezpieczyła pióro, by spojrzeć na mężczyznę. Był od niej starszy, czuła się przy nim jak przy bracie, którego nigdy nie miała. Wysoki, wysportowany, był w połowie Azjatą, jego oczy były czekoladowe, a lśniące, roztrzepane włosy w odcieniu kawowego brązu z  bursztynowym refleksami. Uśmiechał się do niej z rozbawieniem, gdy wyciągnął ku niej dłoń i starł tusz z zarumienionego od pocierania policzka, zawsze to robiła odrabiając lekcje.
-Gellert i Lora są w księgarni- mruknął i pociągnął ją za sobą. Poszła posłusznie, zmęczona, głodna i z trudem powstrzymująca ziewnięcie. Zasiadła do stołu i radośnie spojrzała na parujące ziemniaki, pieczonego łososia oraz surówkę z kapusty. Życząc smacznego szybko zabrała się za posiłek.
*
     Gellert wracając do domu z właścicielką domu przyprowadził gości. Hermiona słysząc głosy przerwała śpiew i podrywając się z puszystego dywanu, na którym wraz  z "bratem" siedziała przy kominku, wypadła do przedpokoju.
-Witajcie w domu- oznajmiła cicho. Zaraz potem spojrzała zaskoczona na przybyłych. W przedpokoju poza spodziewanymi osobami stał także jej kuzyn, Draco, z przyjaciółmi, Pansy i Blaise'm.- Co tu robicie?- spytała marszcząc brwi. W odpowiedzi otoczyły ją silne ramiona bruneta.
-Otrzymaliśmy zaproszenie- odparła nieśmiało dziewczyna. Cóż... Gryfonka znała ją jedynie z widzenia więc rozumiała jej skrępowanie. Odepchnęła od siebie Zabini'ego i uśmiechnęła się lekko.
-Pewnie jesteście głodni. Skrzaty przygotują posiłek, ojcze. Niestety ja i Way już jedliśmy- poinformowała. Obracając się na pięcie ruszyła w głąb mieszkania prowadząc gości do jadalni, po drodze wydawała skrzatom polecenia. - Będę w salonie- rzuciła łagodnie i pozwoliła, by czarnowłosy ją potargał.
     Wraz z mężczyzną, którego traktowała jak przyjaciela oraz starszego brata siedziała na puszystym dywanie spoglądając w ogień. Zaczął grać na gitarze, uśmiechnęła się delikatnie gdy dołączył także głos.

 Hej, ty, wiesz, jak silna jest twa władza.
Dyskretny śmiech do szału doprowadza mnie.
Pewność mam, że dziś mi nie uciekniesz.
Miona, nie daruję ci tej nocy!


Powstrzymała śmiech zaczynając śpiewać jak tylko umilkł. Rozpięła przy tym jeden z guzików jego granatowej koszuli i potargała mu włosy.

Hej, ty! Rozgrzewasz moje ciało,
dobrze wiesz, co tu się będzie działo.
Zamknięte drzwi, a klucz leży za oknem.
Kato, nie daruję ci tej nocy!


Zaraz potem zaczęli śpiewać razem refren, mimo że w domu zapadła cisza, a zaraz potem wszyscy w nim obecni znaleźli się w salonie obserwując ich.
 Pojawiasz się i znikasz, i znikasz, i znikasz,
Mam na twym punkcie bzika, mam bzika, mam bzika,
Daj się sobą nacieszyć, nacieszyć, nacieszyć,
I siedem razy zgrzeszyć, i zgrzeszyć, i zgrzeszyć...



Hej, ty! Ty będziesz dla mnie pierwszym.
Szukaj więc w pamięci słodkich wierszy.
Śmieszny fakt - dziś wpadłeś w moje sidła.
Kato, nie daruję ci tej nocy!


 Pojawiasz się i znikasz, i znikasz, i znikasz,
Mam na twym punkcie bzika, mam bzika, mam bzika,
Daj się sobą nacieszyć, nacieszyć, nacieszyć,
I siedem razy zgrzeszyć, i zgrzeszyć, i zgrzeszyć... 



Hej, ty, wiesz, jak silna jest twa władza.
Dyskretny śmiech do szału doprowadza mnie.
Pewność mam, że dziś mi nie uciekniesz.
Miona, nie daruję ci tej nocy!


  
Pojawiasz się i znikasz, i znikasz, i znikasz,
Mam na twym punkcie bzika, mam bzika, mam bzika,
Daj się sobą nacieszyć, nacieszyć, nacieszyć,
I siedem razy zgrzeszyć, i zgrzeszyć, i zgrzeszyć... 

(Bajm- Józek, nie daruję Ci tej nocy. 
Jeśli ktoś chętny by usłyszeć duet zapraszam https://www.youtube.com/watch?v=qQ3f7BLEiRI   )

Roześmiała się w głos, gdy na koniec mrugnął do niej. 
-Kto by się spodziewał, że ty też śpiewasz, Hermiono- mruknął Malfoy. Drgnęła zaskoczona i uniosła brew przenosząc na niego wzrok.
-Ja też? Kto więc jeszcze?
-Ja i Diabeł trochę pomruczymy choć raczej ja na magicznej perkusji, a on na klawiszach, Pansy śpiewa fantastycznie, gra na gitarze i tańczy- dodał chwaląc dziewczynę. Czarnowłosa spłonęła rumieńcem i uderzyła go w ramię zawstydzona, by zaraz otrząsnąć się i posłać jej uśmiech.
- Fantastycznie- stwierdziła szatynka i klasnęła lekko w dłonie.- Myślę, że porozmawiamy o tym rano, sądzę, iż jesteście zmęczeni, a widząc minę Lory domyślam się, że zostajecie na noc.
-Milczek przygotował już sypialnię dla chłopców oraz łóżko w twoim pokoju- powiadomiła ją kobieta, a w odpowiedzi otrzymała uśmiech.
-Pansy Parkinson, Blaise Zabini i Draco Malfoy, a to Kato Wayland- przedstawiła ich sobie i pocałowała w policzek ostatniego z wymienionych.- Dobrej nocy- rzuciła przez ramię. Ruszyła z gośćmi na górę, a jak tylko wskazała chłopcom ich sypialnię wpuściła Ślizgonkę do swojej.
- Przyszliśmy niespodziewanie- zaczęła rozmowę i westchnęła.
-To nie problem- odparła i  wskazała jej drzwi.- Tam jest łazienka, weź kąpiel pierwsza.
*
Jakiś czas później siedziały na łóżku Gryfonki i mimo zmęczenia rozmawiały cicho. Dogadywały się znakomicie co zaskoczyło je obie, ale wywołało w nich radość. Spędziły więc większość nocy chichocząc, rozmawiając o sobie, o przyjaciołach, książkach i muzyce dziwiąc się, że mają tak wiele podobnych zainteresowań. Dopiero o świcie zasnęły, w jednym łóżku, rozczochrane i zmęczone, z ciepłymi kocami zrzuconymi na podłogę, wtulone każda w swoją poduszkę.
     Gdy zasnęły, a ich oddechy się wyrównały do pokoju weszły bezszelestnie dwie osoby. Mężczyzna obejmował ramieniem przyjaciółkę i spoglądał na córkę zamyślonym, lecz dumnym wzrokiem.
-Dobrze, że tak szybko się dogadały... Gdy jej dotychczasowi przyjaciele poznają prawdę nie będą mieli litości- mruknął. W jego cichym głosie pobrzmiewał ból, czuł, że to jego wina. To właśnie on zgadzając się z żoną zniszczył córce życie. Oddał ją w ręce potwora i musiał pocieszać, gdy, wezwany do księgarni przez Lorenę, trzymał ją w ramionach, drżącą i szlochającą. Prawda zniszczyła jej życie.
**
Witam znów po pewnym czasie... cóż, przyznaję, rok szkolny odebrał mi wenę i nawet lekcje religii nie dały mi czasu i pomysłów na pisanie opowiadań. Myślę, że teraz notki będą pojawiać się częściej choć znając mnie, któż to wie...
Szczerze przyznam, notka wydaje mi się... sucha i pusta, jednak w rozdziale 10 bądź 11 powinno się to zmienić.

niedziela, 8 czerwca 2014

Dramione

    Wszystkiego najlepszego, Irytku.  Specjalnie dla Ciebie, nieco spóźniony prezent urodzinowy.

       Spoglądała w dogasający ogień, drżała z zimna, a siedzący w pobliżu Ronald był zbyt zajęty jedzeniem, by to zauważyć. Po co jej to było? Wyjazd integracyjny ze Ślizgonami... kolejny  z głupich pomysłów Dumbledore'a. Spuściła głowę, burza kasztanowych loków ukryła jej zaczerwienioną od zimna twarz. Siedziała wśród uczniów swojego domu, po prawicy miała rudowłosego Rona, po lewicy z kolei zamyślonego, zielonookiego Harry' ego, który obejmował swoją dziewczynę, rozmawiającą z obcą jej koleżanką z młodszego roku. Nikt nie zwracał na nią uwagi, księżyc już od dawna świecił na niebie, gwiazdy migotały radośnie i mimo że  nie było ani jednej chmurki przeczuwała deszcz. Podniosła się z ociąganiem i ruszyła między drzewa.  Obejmowała się ciasno rękoma opierając czołem o chropowatą korę, zimny wiatr szarpał jej zbyt cienką, na tą pogodę, kurtkę. Drgnęła zaskoczona, gdy na jej ramiona opadła ciepła bluza. Zapach, nieznajomy, lecz przyjemny, cynamon, cedr i bergamotka, która sprawiła, że był nieco łagodniejszy, a przez to jeszcze przyjemniejszy.
-Gdzie twoi chłopcy, Granger?- Cichy, spokojny głos sprawił, że obróciła się gwałtownie ku jego właścicielowi. W pierwszym odruchu chciała cisnąć w niego ubraniem, lecz dłoń zacisnęła się na jej ramieniu uniemożliwiając takowy gest. Stał przed nią młody mężczyzna, blondyn o ostrych rysach twarzy, stalowych oczach i wąskich wargach. Górował nad nią wzrostem i spoglądając z uwagą uniemożliwiał ucieczkę.
-Przy ognisku- odparła lodowatym głosem.- Puszczaj, Fretko- syknęła z gniewem. Szarpnęła się i zamrugała zaskoczona, gdy nie stwarzał problemów i pozwolił jej na odsunięcie się.
-Ja staram się być miły, a ty co?- mruknął, wargi zadrgały mu w rozbawieniu.- Nie oddawaj, marzniesz- skarcił ją ostrzegawczo, gdy szybkim ruchem ściągnęła z ramion jego okrycie i wyciągnęła ku niemu. Zimny wiatr i karcące słowa sprawiły, że ponownie otuliła się nią drżąc. To nie było planowane, naprawdę jej nie chciała jednak chłód  drażnił ją, spowodował, że zrezygnowała tym bardziej, że dzięki inteligencji dyrektora nie miała ze sobą ubrania cieplejszego niż kurtka.
-Dlaczego się starasz?- spytała cicho. Nie patrzyła mu w oczy, wzrok skierowała na niebo, na którym w zastraszającym tempie przybywało chmur.
-Ponieważ chcę- odparł z powagą i zaśmiał się, gdy podskoczyła. Głośny grzmot wywołał w niej jeszcze większe zaskoczenie. Przeklęła pod nosem i nie patrząc na niego ruszyła z powrotem w stronę ogniska, zaczynał padać deszcz, więc przyspieszyła. Uwielbiała burzę, jednak uwielbiała ją, gdy była w Hogwarcie i obserwowała wszystko z okna siedząc na parapecie i pijąc gorącą czekoladę, gdy podczas jej trwania przebywała na dworze czuła jedynie strach.
-Nie mów, że boisz się burzy, Granger.- Ponownie parsknął śmiechem, gdy przyspieszyła. Dostrzegł panikę w jej oczach, nie miała pojęcia, że odeszła tak daleko od obozu. Zatrzymała się, gdy piorun pojawił się nad nimi i mimowolnie przylgnęła do drzewa.- To niebezpieczne, głupia- warknął. Nim zdążyła zareagować zadziwił ich oboje, przyciągnął ją do siebie i obejmując mocno ramieniem na powrót ruszył w stronę obozu. Lodowaty deszcz padał coraz gwałtowniej, chłodził ich ciała, wprawiał je w drżenie i wywoływał gęsią skórkę. Westchnął ciężko, gdy zatrzymała się w poszukiwaniu buta, który spadł jej z nogi zaczepiwszy się o korzeń.- Kretyński, mugolski wynalazek- prychnął. Wiążąc mocno obie sznurówki udawała, że nie słyszy jego słów, a gdy wstała na powrót przyciągnął ją do siebie. Przyspieszyli kroku, włosy zakrywały jej widoczność, więc odgarniała je nerwowo, czuła jego dłoń na swoim biodrze. Zimno palców przebijało się przez ciepłe ubrania przez co mimowolnie spojrzała na niego kątem oka.
-Przepraszam- wyszeptała. Oddając jej bluzę został w czarnej koszuli, której krótkie rękawy odsłaniały większość jego rąk, a która przez deszcz przylgnęła do jego ciała niczym druga skóra.
-Nie chrzań- prychnął.- Zrobiłem to bo chciałem, nie warto przepraszać- wyjaśnił na widok jej dużych ze zdumienia, orzechowych oczu, które przypatrywały mu się z zamyśleniem. Odsunął się od niej zwinnie i wszedł między drzewa, a ona zaraz za nim. Ognisko zgasło i choć większość osób zniknęła w namiotach kilka z nich zostało. Ron, Harry, Ginny, Neville, opiekunka ich domu oraz profesor Snape wpatrywali się w nich w napięciu, każdy oczekiwał wyjaśnień. Blondyn westchnął ciężko i podchodząc do nauczycieli zaczął coś im tłumaczyć w zastraszająco szybkim tempie, nie umilkł, mimo że McGonagall machała nerwowo rękoma i mamrotała starając się mu przerwać.
   Wciąż drżała, z zimna i strachu za każdym razem, gdy grzmiało. Zrobiła krok w tył, gdy Ron prawie uderzył w nią podbiegając gwałtownie i krzycząc coś.
- Co robiłaś w lesie? Z Fretką?- To były jedyne pytania jakie wyłapała. Nie zamierzała nic mówić tym bardziej, że wcześniej jakoś nie przejmował się jej obecnością, lecz gdy zauważył, że miała nie swoją bluzę i zrzucił ją na ziemię wściekła się. Mocne uderzenie sprawiło, że zamilkł, tak jak i wszyscy. Oczy obecnych wpatrywały się w nią z uwagą, w osłupieniu.
-Nie miałeś prawa, Ronaldzie Weasley- oznajmiła lodowato i schyliła się po bluzę. Podniosła ją otrzepując i wtuliła się w nią. Skierowała spojrzenie na opiekunów i pokornie pochyliła głowę.- Przepraszam bardzo za kłopot, to się więcej nie powtórzy- powiedziała ze skruchą mając na myśli swoje zniknięcie. Za pozwoleniem opiekunki domu ruszyła do wyznaczonego jej namiotu jednak zatrzymała się przy blondynie.- Dziękuję za pomoc i bluzę, Draco- wyszeptała, ledwie poruszała przy tym zdrętwiałymi z zimna wargami.
-Możesz ją zatrzymać, Gran...- Ugryzł się w język, a choć usta były nieco zaciśnięte stalowe oczy uśmiechnęły się do niej.- Hermiono- poprawił się. Była tak samo zdziwiona jak jej przyjaciele, słyszała krzyk Rona oraz cichą rozmowę między Harry' m i Ginny, lecz nie zwróciła na to uwagi.
-Dobranoc wszystkim, dobranoc Draco- oznajmiła patrząc mu spokojnie w oczy.
-Dobranoc, Hermiono- odparł z rozbawieniem. Słyszała także cichą odpowiedź nauczycielki i pomruk z ust Snape' a, który zaraz zniknął w swoim namiocie. Przyjaciele milczeli obserwując ją podejrzliwie, jedynie Longbottom uśmiechał się lekko, ze zrozumieniem.
-Śpij dobrze, Miona- powiedział, gdy wchodziła do namiotu. Obejrzała się przez ramię i spojrzała nań ciepło.
-Ty także, Neville- odpowiedziała. Zamykając za sobą namiot wciąż czuła na sobie spokojny wzrok Dracona Malfoy'a, a zielona bluza choć mokra wciąż nim pachniała.
- Przyjemny zapach- wyszeptała biorąc kąpiel, uwielbiała czarodziejskie namioty.

Sowa

Witam, dosyć dawno mnie tu nie było, cóż... czasem tak bywa. Napisałam nieco więcej w swoim zeszycie, rozdziały są dłuższe, weny nieco przybyło. Nie wiem jednak czy ktoś jeszcze w ogóle tu zagląda i czy będzie to czytał. jeśli tak byłabym wdzięczna o danie jakiegoś znaku, może być nawet proste "czytam". Jeśli nie... wiele historii mam w swoim pamiętniku, zeszytach... Jeśli one mogą być tylko i wyłącznie dla mnie to ta historia także.  Jeśli dacie mi znak nowe notki zaczną pojawiać się już na początku wakacji, ewentualnie po egzaminach zawodowych, które kończą się 16 czerwca. To jak? ;)

Jeśli macie jakieś pytania odnośnie mnie, czy też opowiadania zapraszam serdecznie, chętnie odpowiem http://ask.fm/KellyGold

A w nowych rozdziałach:
1. Znacznie więcej Gellerta
2. Nawiązanie nowych przyjaźni
3.  Pojedynek
4. Atak
5. Bal
I wiele, wiele innych...

Ciao