wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 10

   Sen wyglądał jak każdy będący wspomnieniem, to jednak należało do niej, a po jej wargach błąkał się lekki uśmiech.
Stała na przeciw ojca, spokojnego, lecz nie ukrywającego swego zaskoczenia.
-Wzywałaś mnie- mruknął cicho. Zacisnęła wargi, zawstydzona spuściła głowę.
-Przepraszam, że zwracam się do pana- odparła z ociąganiem.  Ciepła dłoń opadła na jej ramię, wzdrygnęła się podnosząc wzrok.
-Gdy mówiłem, że mogę dla ciebie zamieszkać w mugolskiej części Londynu byłem poważny. Wiele dla mnie znaczysz, nie chciałbym, abyś wstydziła się własnych decyzji, Hermiono- oznajmił i cofnął się na dwa kroki. Spojrzała na niego z namysłem, wyprostowana i poważna, aby po chwili znaleźć się przy nim choć nie przytuliła się do niego dopóki nie otoczył jej ramieniem.
-Dziękuję...ojcze.- Ostanie słowo dodała znacznie ciszej, nieśmiało, lecz i to wystarczyło, by oczy mężczyzny rozbłysły. 
Zaraz potem tak jak zwykle zmieniło się miejsce choć osoba jej towarzysząca była taka sama.
Tym razem nie byli jednak sami. Siedziała na sofie okryta kocem i z książką w ręku oparta plecami o ramię ojca, po którego prawicy siedziała czarnowłosa właścicielka księgarni. Na fotelu pijąc kawę znajdował się natomiast Kato raz po raz nucący coś pod nosem, rozbawiony.  Z głośnym westchnieniem zamknęła książkę i spojrzała na niego śmiejąc się.
-O czym tak myślisz, hm? To rozpraszające!
Słodko, czule, pieści cię muzyka.
Wczuj się, wsłuchaj, pozwól się przenikać.
Odrzuć zwykły świat, odrzuć wszystko to co znasz,
Niech zapadnie mrok i ciemność niechaj trwa -
Słuchaj w niej, jak noc muzykę gra.*- W odpowiedzi zanucił głośno, powstrzymując się od śmiechu, który cisnął mu się na usta. Warknęła cicho, roześmiana i rzuciła w niego poduszką, by zaraz wrócić do czytania książki. 

     Otworzyła oczy i uśmiechnęła się pod nosem. Zerknąwszy na zegarek wymknęła się z łóżka i okryła Pansy kocem podniesionym z podłogi. Zmarznięta zniknęła w łazience po drodze zabierając bieliznę, krótkie, szare spodenki i krwistoczerwoną bokserkę. Wzięła szybki, gorący prysznic i ubierając się zaklęciem wysuszyła włosy. Zabierając z półki książkę "Kontrakty małżeńskie" ruszyła bezszelestnie do kuchni. Z westchnieniem odłożyła książkę na stół, spięła włosy i umyła dłonie. Zabrała się za przygotowanie śniadania, zamyślona. Włożyła rogaliki do piekarnika i ustawiając czas usiadła przy stole czytając. Raz po raz gniewnie marszczyła brwi całą uwagę poświęcając lekturze, w czym przeszkodził jej piekarnik sygnalizując czas wyjęcia rogalików co od razu wykonała, by zaraz zaparzyć dzbanek kawy i przygotować stół do śniadania.
Gdy wszyscy się zjawili obdarzyła ich uśmiechem i zajęła swoje miejsce jedząc. Wszyscy prowadzili cichą rozmowę ona jednak mówiła coś jedynie pytana. Z zamyśleniem spoglądała na swoją filiżankę, zaniepokojona jednak starannie ukrywała swe uczucia pod maską uśmiechu.  
"Podczas trwania małżeństwa, a także narzeczeństwa nawiązanych poprzez kontrakt małżeński zdrady są niedozwolone. Wszelkiego typu próby będą surowo karane, a najbardziej ucierpi strona niewinna". Wyrecytowała w myślach i gniewnie zmarszczyła brwi, by zaraz się rozpogodzić, Voldemort nie był osobą pożądającą pierwszej, lepszej osoby, a ona nie zmierzała cierpieć. W dodatku nie była swoją matką i zamierzała dotrzymać słowa, nawet jeśli to nie z jej ust padło.
-Hermiona, Hermiona- usłyszała zbulwersowany głos, lecz nie zareagowała.
-Nie tak- mruknęła Pansy i potrząsnęła nią. Nabrała powietrza spoglądając na dziewczynę i uniosła brew.
-Słucham?
-Spójrz- odparła wskazując jej dwie sowy stojące na parapecie i spoglądające na nią wyczekująco. 
-Dziękuję- powiedziała wstając niemrawo i podchodząc do nich. Ptaki były swymi przeciwieństwami, śnieżnobiała Hedwiga oraz czarna, nieznajoma, do której mimowolnie wyciągnęła rękę jako pierwszej. Odwiązała list, a ta odleciała czym prędzej więc postanowiła przeczytać go później  i odebrała dwa listy przyniesione przez sowę Harry'ego. 
-Będę u siebie- oznajmiła znikając w sypialni. Usiadła na łóżku otwierając pierwszy z nich i skrzywiła się lekko.

"Hermiono,

dlaczego uciekłaś? Co to miało znaczyć? Nie uspokoiłaś tym niepokoju Rona, a przecież wiesz, że tak byłoby najlepiej. Powinnaś też przeprosić za ucieczkę!Teraz jest na Ciebie obrażony i wiesz, że łatwo mu nie przejdzie. Gdzie jesteś? Ja i Ginny chcielibyśmy Cię odwiedzić i porozmawiać.
                                                                                                                                     Odpisz szybko,
                                                                                                                                                     Harry."
Zacisnęła wargi zirytowana.
-Bezczelny- warknęła pod nosem. "Gdzie jesteś?", "Powinnaś przeprosić", "Co to miało znaczyć?". Zasyczała gniewnie, niczym wąż, a jej oczy miotały błyskawice. Mimo tego zabrała się za drugi z listów.
"Witaj Hermiono,
słyszałam co się stało. Dobrze się czujesz? Wykrętki pozwoliły mi zobaczyć we śnie jak źle czułaś się wtedy przez Rona! Musimy się zobaczyć, abym mogła powiedzieć Ci coś ważnego, coś co mnie przeraża, ale wiem, że Ty to zrozumiesz. Nie odpisuj, lecz jeśli zgadzasz się na spotkanie:
Jutro, księgarnia Amnael o godzinie 12:15. Jeśli nie przyjdziesz, zrozumiem.
                                                                                                                                                 Kochająca,
                                                                                                                                                        Luna."

Uśmiechnęła się czytając, wiadomości od Luny zawsze poprawiały jej nastrój bez względu na to czy były poważne, czy lekkie i szczęśliwe. Nie musiała się zastanawiać, by wiedzieć, że z pewnością się zjawi. W zeszłym roku bardzo zaprzyjaźniła się Luną co dziwiło pozostałą część "złotej trójcy", która jednak zaczęła tracić nią zainteresowanie, każdy zajęty sobą i osobą, z którą był w związku. 
Sięgnęła po ostatnią korespondencję, nie znała tej sowy jednak po czarnej kopercie i jej imieniu napisanym srebrnymi literami domyślała się kto jest autorem.

"Panno Grindelwald,

Hermiono, Droga narzeczono... jakże pragniesz być tytułowana? Choć przyznaję, ostatnie z wymienionych zupełnie do mnie nie pasuje. Twoja ucieczka nie była konieczna, zgodnie z kontraktem nie mogłem uczynić Ci krzywdy. Wyrażam nadzieję, iż nie spędzasz dni w plugawej chacie zdrajców krwi u boku Pottera przekonany,że nie zapewni Ci to dostatecznej rozrywki.
Ciemność bez swego światła jest gęstsza, z nocy na noc czai się w niej więcej niebezpieczeństw... Gdzie jest światło, które miało trwać u mego boku? Trwać wiernie i do końca? 
T.M.R."

Uśmiechnęła się krzywo chowając cienki pergamin pod poduszkę. Nie mówił niczego wprost wyczytała jednak nieco między wierszami i wywołało to jej nieco szaleńczy chichot. 
-Wystarczyło spytać co u mnie, palancie- mruknęła pod nosem i leniwie podniosła się z łóżka. Ruszyła z powrotem na dół zastanawiając się co odpisać mężczyźnie będącemu jej narzeczonym. Uśmiechnięta radośnie wypadła do ogrodu, gdzie wraz z gośćmi siedział Gellert podczas gdy Lorena z Kato ruszyli do księgarni, dziś była jego kolej by jej pomóc w pracy.

***
Witam wszystkich zaskakująco szybko, mam mnóstwo weny więc może byłyby i dwa rozdziały gdyby nie fakt, że laptop zaprotestował i tą notkę musiałam pisać dwa razy ehhh. Wyluzowałam po egzaminach zawodowych i mam dużo weny.<3 





4 komentarze:

  1. W końcu!
    Ja tam się cieszę,.że już masz nowy :D
    Króciutki :<
    Mam nadzieję, że 11 zaraz będzie :D
    /Iryt

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że rozdział jest krótki. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Prosiłaś, żeby cię tu powiadamiać, tak więc: NOWY ROZDZIAŁ IV ^^
    A tu masz linkacza: http://jakzostalamnocnymlowca.blogspot.com/2014/07/rozdzia-iv.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Heej! Właśnie zostałaś nominowana do nagrody Libster Award! Chcesz się dowiedzieć więcej? Zapraszam na: http://jakzostalamnocnymlowca.blogspot.com/2014/07/libster-award-1.html

    OdpowiedzUsuń