Odkąd uciekła z Nory i skontaktowała się z Loreną Wayland minęły trzy tygodnie, a ona czuła się jakby kobieta była członkiem jej rodziny. Gellert Grindelwald wcześniej oznajmił jej narzeczonemu, że dla niej gotów jest zamieszkać w mugolskiej części Londynu i nie było to rzucanie słów na wiatr. Mieszkała z nim, Loreną oraz jej kuzynem, Kato w średniej wielkości, zwyczajnym domku. Była jednak szczęśliwa, miała swój mały pokoik, dostęp do niezliczonej ilości książek oraz ludzi, w otoczeniu, których czuła się szczęśliwa.
Jej azyl był mały. Pomieszczenie utrzymane w odcieniach butelkowej zieleni i beżu. Nie mieściło się w nim wiele, jedynie komoda z ubraniami, nad którą wisiała półka z kilkoma książkami, wygodne łóżko z ciemną pościelą oraz kufer szkolny stojący obok niego jako szafka nocna. Mimo tego było w nim wszystko czego potrzebowała. Leżała na łóżku i raz po raz przeglądając liczne księgi odrabiała wakacyjną pracę
-Kolacja- oznajmił znajomy głos, a jego właściciel znalazł się w pomieszczeniu. Dokończyła zdanie i zabezpieczyła pióro, by spojrzeć na mężczyznę. Był od niej starszy, czuła się przy nim jak przy bracie, którego nigdy nie miała. Wysoki, wysportowany, był w połowie Azjatą, jego oczy były czekoladowe, a lśniące, roztrzepane włosy w odcieniu kawowego brązu z bursztynowym refleksami. Uśmiechał się do niej z rozbawieniem, gdy wyciągnął ku niej dłoń i starł tusz z zarumienionego od pocierania policzka, zawsze to robiła odrabiając lekcje.
-Gellert i Lora są w księgarni- mruknął i pociągnął ją za sobą. Poszła posłusznie, zmęczona, głodna i z trudem powstrzymująca ziewnięcie. Zasiadła do stołu i radośnie spojrzała na parujące ziemniaki, pieczonego łososia oraz surówkę z kapusty. Życząc smacznego szybko zabrała się za posiłek.
*
Gellert wracając do domu z właścicielką domu przyprowadził gości. Hermiona słysząc głosy przerwała śpiew i podrywając się z puszystego dywanu, na którym wraz z "bratem" siedziała przy kominku, wypadła do przedpokoju.
-Witajcie w domu- oznajmiła cicho. Zaraz potem spojrzała zaskoczona na przybyłych. W przedpokoju poza spodziewanymi osobami stał także jej kuzyn, Draco, z przyjaciółmi, Pansy i Blaise'm.- Co tu robicie?- spytała marszcząc brwi. W odpowiedzi otoczyły ją silne ramiona bruneta.
-Otrzymaliśmy zaproszenie- odparła nieśmiało dziewczyna. Cóż... Gryfonka znała ją jedynie z widzenia więc rozumiała jej skrępowanie. Odepchnęła od siebie Zabini'ego i uśmiechnęła się lekko.
-Pewnie jesteście głodni. Skrzaty przygotują posiłek, ojcze. Niestety ja i Way już jedliśmy- poinformowała. Obracając się na pięcie ruszyła w głąb mieszkania prowadząc gości do jadalni, po drodze wydawała skrzatom polecenia. - Będę w salonie- rzuciła łagodnie i pozwoliła, by czarnowłosy ją potargał.
Wraz z mężczyzną, którego traktowała jak przyjaciela oraz starszego brata siedziała na puszystym dywanie spoglądając w ogień. Zaczął grać na gitarze, uśmiechnęła się delikatnie gdy dołączył także głos.
Hej, ty, wiesz, jak silna jest twa władza.
Dyskretny śmiech do szału doprowadza mnie.
Pewność mam, że dziś mi nie uciekniesz.
Miona, nie daruję ci tej nocy!
Powstrzymała śmiech zaczynając śpiewać jak tylko umilkł. Rozpięła przy tym jeden z guzików jego granatowej koszuli i potargała mu włosy.
Hej, ty! Rozgrzewasz moje ciało,
dobrze wiesz, co tu się będzie działo.
Zamknięte drzwi, a klucz leży za oknem.
Kato, nie daruję ci tej nocy!
Zaraz potem zaczęli śpiewać razem refren, mimo że w domu zapadła cisza, a zaraz potem wszyscy w nim obecni znaleźli się w salonie obserwując ich.
Pojawiasz się i znikasz, i znikasz, i znikasz,
Mam na twym punkcie bzika, mam bzika, mam bzika,
Daj się sobą nacieszyć, nacieszyć, nacieszyć,
I siedem razy zgrzeszyć, i zgrzeszyć, i zgrzeszyć...
Hej, ty! Ty będziesz dla mnie pierwszym.
Szukaj więc w pamięci słodkich wierszy.
Śmieszny fakt - dziś wpadłeś w moje sidła.
Kato, nie daruję ci tej nocy!
Pojawiasz się i znikasz, i znikasz, i znikasz,
Mam na twym punkcie bzika, mam bzika, mam bzika,
Daj się sobą nacieszyć, nacieszyć, nacieszyć,
I siedem razy zgrzeszyć, i zgrzeszyć, i zgrzeszyć...
Hej, ty, wiesz, jak silna jest twa władza.
Dyskretny śmiech do szału doprowadza mnie.
Pewność mam, że dziś mi nie uciekniesz.
Miona, nie daruję ci tej nocy!
Pojawiasz się i znikasz, i znikasz, i znikasz,
Mam na twym punkcie bzika, mam bzika, mam bzika,
Daj się sobą nacieszyć, nacieszyć, nacieszyć,
I siedem razy zgrzeszyć, i zgrzeszyć, i zgrzeszyć...
(Bajm- Józek, nie daruję Ci tej nocy.
Jeśli ktoś chętny by usłyszeć duet zapraszam https://www.youtube.com/watch?v=qQ3f7BLEiRI )
Roześmiała się w głos, gdy na koniec mrugnął do niej.
-Kto by się spodziewał, że ty też śpiewasz, Hermiono- mruknął Malfoy. Drgnęła zaskoczona i uniosła brew przenosząc na niego wzrok.
-Ja też? Kto więc jeszcze?
-Ja i Diabeł trochę pomruczymy choć raczej ja na magicznej perkusji, a on na klawiszach, Pansy śpiewa fantastycznie, gra na gitarze i tańczy- dodał chwaląc dziewczynę. Czarnowłosa spłonęła rumieńcem i uderzyła go w ramię zawstydzona, by zaraz otrząsnąć się i posłać jej uśmiech.
- Fantastycznie- stwierdziła szatynka i klasnęła lekko w dłonie.- Myślę, że porozmawiamy o tym rano, sądzę, iż jesteście zmęczeni, a widząc minę Lory domyślam się, że zostajecie na noc.
-Milczek przygotował już sypialnię dla chłopców oraz łóżko w twoim pokoju- powiadomiła ją kobieta, a w odpowiedzi otrzymała uśmiech.
-Pansy Parkinson, Blaise Zabini i Draco Malfoy, a to Kato Wayland- przedstawiła ich sobie i pocałowała w policzek ostatniego z wymienionych.- Dobrej nocy- rzuciła przez ramię. Ruszyła z gośćmi na górę, a jak tylko wskazała chłopcom ich sypialnię wpuściła Ślizgonkę do swojej.
- Przyszliśmy niespodziewanie- zaczęła rozmowę i westchnęła.
-To nie problem- odparła i wskazała jej drzwi.- Tam jest łazienka, weź kąpiel pierwsza.
*
Jakiś czas później siedziały na łóżku Gryfonki i mimo zmęczenia rozmawiały cicho. Dogadywały się znakomicie co zaskoczyło je obie, ale wywołało w nich radość. Spędziły więc większość nocy chichocząc, rozmawiając o sobie, o przyjaciołach, książkach i muzyce dziwiąc się, że mają tak wiele podobnych zainteresowań. Dopiero o świcie zasnęły, w jednym łóżku, rozczochrane i zmęczone, z ciepłymi kocami zrzuconymi na podłogę, wtulone każda w swoją poduszkę.
Gdy zasnęły, a ich oddechy się wyrównały do pokoju weszły bezszelestnie dwie osoby. Mężczyzna obejmował ramieniem przyjaciółkę i spoglądał na córkę zamyślonym, lecz dumnym wzrokiem.
-Dobrze, że tak szybko się dogadały... Gdy jej dotychczasowi przyjaciele poznają prawdę nie będą mieli litości- mruknął. W jego cichym głosie pobrzmiewał ból, czuł, że to jego wina. To właśnie on zgadzając się z żoną zniszczył córce życie. Oddał ją w ręce potwora i musiał pocieszać, gdy, wezwany do księgarni przez Lorenę, trzymał ją w ramionach, drżącą i szlochającą. Prawda zniszczyła jej życie.
**
Witam znów po pewnym czasie... cóż, przyznaję, rok szkolny odebrał mi wenę i nawet lekcje religii nie dały mi czasu i pomysłów na pisanie opowiadań. Myślę, że teraz notki będą pojawiać się częściej choć znając mnie, któż to wie...
Szczerze przyznam, notka wydaje mi się... sucha i pusta, jednak w rozdziale 10 bądź 11 powinno się to zmienić.
HAHA!
OdpowiedzUsuńZajebisty :D
Namawianie cię do tego... Eh....
Czekam na kolejny! ;>
Bardzo ciekawie piszesz. Tak bardzo ciekawie, że nie mogę się doczekać następnej notki xD Bardzo proszę Cię, abyś informowała mnie o kolejnych rozdziałach na moim blogu http://iskierka-milosci.blogspot.com/ w zakładce Poczta. I dodaję cię do Poleconych. Z ogromną chęcią będę wpadać i życzę weny xD
OdpowiedzUsuń