piątek, 20 września 2013

Rozdział 5

   - Do ciebie- stwierdziła niechętnie. Cofnęła się z powrotem i usiadła przy kominku, pobladła, z zaciśniętymi wargami.  W pobielałych palcach trzymała książkę "Pradawny czar", którą próbowała czytać, starała się nie zwracać uwagi na przybyłego gościa. Wysoki blondyn stał tuż za nią, jego cień padał na tekst.
- Dobry wieczór, Tom.- Usłyszała jego głęboki,spokojny głos.
-Witaj znów, Gellercie.- Odpowiedź padła natychmiast, lodowata, niechętna. Mimowolnie uśmiechnęła się słabo pod nosem, nie tylko ona była niezadowolona z wizyty, choć on przynajmniej wiedział kto się zjawi.- Hermiono, poznaj proszę, Gellert Grindelwald- przedstawił ich sztywno. Skoro zwracał się do niej wiedziała co musi zrobić, ostrożnie położyła książkę na stoliku i podniosła się z gracją.
- Miło mi poznać, panie Grindelwald- oznajmiła cicho, ze spokojem patrząc w jego jasne oczy.
- Mnie także, Hermiono- odparł szybko, choć ujrzała błysk żalu w jego spojrzeniu.
- Będę u siebie, Tom- mruknęła. Gdy ruszyła do drzwi poczuła zimną dłoń chwytającą ją za łokieć. Zatrzymała się gwałtownie i spuściła wzrok.- Przepraszam, Tom.- Pozwoliła mu zaprowadzić się na kanapę przed kominkiem, siadając wraz z nim sztywno podczas gdy blondyn zajął miejsce po jej drugiej stronie.- Kontynuujcie, proszę.- Szeroko otwartymi oczami obserwowała ogień pochłaniający drewno w kominku, podczas gdy mężczyźni wymieniali między sobą chłodne uwagi, nie słuchała ich. Zsunęła z włosów gumkę, kręcone i grube opadły na smukłe ramiona, otuliły szyję, schowały twarz.
- Chcę, aby dołączyła do mnie, jest moją córką, chcę ją mieć przy swoim boku.- Słowa Gellerta były pierwszymi, które usłyszała po uspokojeniu się, po wsłuchaniu w rozmowę. Znieruchomiała od razu, spięła wszystkie mięśnie, gdy przemówił ciemnowłosy.
- Hermiona zostanie tutaj, ona nawet nie chce o tobie słyszeć. Z resztą wątpię, aby marzyła o zamieszkaniu w Nurmengardzie.
- W Nurmengardzie? Przeniosę się z nią do mugolskiej dzielnicy Londynu. Jeśli mnie nienawidzi... Chcesz, by została z tobą? Nawet nie powiedziałeś jej kim naprawdę jesteś, nie pokazałeś jak rzeczywiście wyglądasz, nie ukazałeś twarzy kreatury, którą jesteś.- Poderwała się gwałtownie, nie zamierzała w milczeniu przysłuchiwać się tej rozmowie, traktowali ją jak bezwolną idiotkę, nie była głupia! Nazywano ją najmądrzejszą wiedźmą pokolenia, czy oni obaj myśleli, że niczego nie wie, że nic nie zauważyła? Wyprostowała się dumnie, odgarnęła z twarzy  gęste włosy, patrzyła na nich wojowniczo, z trudem hamowała złość.
- Waszym zdaniem jestem głupia? Nie mam wolej woli, własnego zdania?- spytała ze spokojem, wypranym z emocji głosem.- Nie jesteś moim ojcem, nie chcę z tobą mieszkać!- Przemówiła głos, aby zaraz odezwać się prawie szeptem.- Doskonale wiem kim jest Tom, panie Grindelwald. Tom Marvolo Riddle- oznajmiła sucho.- Czy też... Lord Voldemort-  urwała, ciemne oczy rozbłysły czerwienią.- Nie myślałeś chyba, że nie wie, Tom?- warknęła przez zaciśnięte zęby.- Nie wiem czego oczekiwałeś, że znając twoją drugą stronę pokocham pierwszą?- Przełknęła głośno ślinę i zacisnęła wargi w wąską linię, gdy po jej twarzy przemknął grymas żalu.- Zaufałam ci,a ty zrobiłeś ze mnie głupią, zawiodłam się- dodała cicho i zabierają książkę wyszła z pokoju szybkim krokiem nie pozostawiając im czasu na odpowiedź. Biegła korytarzami, wąskimi i ciemnymi, by wpaść do swojego pokoju i zostawić książkę na łóżku. Pokręciła lekko głową i opuściła pomieszczenie, by zaraz zapukać do drzwi na przeciwko, odskoczyła lekko, gdy te otworzyły się prawie natychmiast.
- Hermiona... Coś się stało?- Ciepła dłoń chwyciła ją lekko za ramię i wprowadziła do pokoju bezszelestnie zamykając drzwi. Rozejrzała się wokół zamglonym  wzrokiem. Ciemnozielony pokój nie różnił się zbytnio wielkością od je, pod dużym oknem stało łóżko z czarną pościelą, w kącie dwa tego samego koloru fotele wysokością dopasowane do stojącego pomiędzy nimi stolika. Po drugiej stronie regał z książkami, a na podłodze puszysty, srebrzysty dywan, jedyny, jasny akcent. Ciepłe ręce przytuliły ją mocno, uspokajająco przeczesywały rozpuszczone włosy. Doprowadzona przez chłopaka usiadła z nim na łóżku i bez słowa wtuliła się w jego ramię. Nic już nie rozumiała, czuła się mała, zagubiona i samotna. W Riddle Manor nie miała przyjaciół.

______
Rozdział pisany na religii i marketingu, miało być dłużej,ale cóż... wyszło jak wyszło.  Mimo że Gellert przewinął się tylko przez chwilę chciałabym wiedzieć jaka jest wasza opinia na jego temat x) Nowa notka w krótce (czyt. za tydzień, dwa lub trzy w weekend x) )

3 komentarze:

  1. Ciężko powiedzieć coś o Gellercie, właściwie nie zaprezentował siebie zbyt dokładnie. Przemknął obok, może to moja wina, że skupiłam się na Hermionie i Tomie, bo ich znałam, a on jakoś pozostał w tle.
    Swoją drogą masz ciekawą koncepcję, Hermiona u Voldemorda. Cóż może z tego wyjść? Nie wiem, ale nawet ona jest mu posłuszna, ponieważ kiedy nie pozwolił jej wyjść to go posłuchała.
    Zapraszam również do mnie
    zemsta-uczuc

    OdpowiedzUsuń
  2. hymm.... żeby ocenić Gellerta potrzeba mi jeszcze jednej notki.Ogółem uważam, że może coś ciekawego z tego wyjść :)

    [http://wybranka-cienia.blogspot.com/]
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha ;D eyy a które Twoje rozdziały NIE SĄ pisane na religii? ;D chyba pojedyncze co? ;>

    OdpowiedzUsuń