niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 7

    Czuła się dziwnie,ale całkowicie na swoim miejscu. Leżała na puszystym dywanie w grubych czarnych skarpetach, w tego samego koloru dresowych spodniach i szarym, powyciąganym swetrze, który uwielbiała. W kominku wesoło płonął ogień, gdy czytała książkę w myślach analizując wszystkie zaklęcia podczas, gdy na kanapie siedział jej... kto? Przygryzła wargę kątem oka spoglądając na mężczyznę. Był mordercą, zabił wielu ludzi, w tym i jej rodziców, a ona nie tylko go szanowała, ale i przywiązała się do niego, nie potrafiła tego zrozumieć, lecz to akceptowała. Oczy jej się kleiły, ale nie chciała jeszcze wracać do siebie, mimowolnie uśmiechnęła się lekko, gdy zauważyła, że i on  był zmęczony, choć widziała także jego niesmak.
-Coś zrobiłam nie tak?- spytała cicho i spuściła wzrok, gdy jego oczy znów błysnęły czerwienią.
-Skąd mogłaś to wiedzieć?- syknął. Wzdrygnęła się zdumiona, był na nią zły, dlatego że...  chciała pomóc?
-Przepraszam, ja więcej nie...
-Milcz- przerwał jej gwałtownie i podniósł się. Widziała jego wykończenie, lecz mimo to poruszał się nerwowo, a jego oczy błyszczały ze złości.- Skąd mogłaś to wiedzieć? Dlaczego akurat ty to zauważyłaś?- Syknęła z bólu, gdy chwycił ją za ramię podnosząc do góry. Posłusznie stanęła patrząc mu w oczy, czerwień przygasła, a jego skóra była bledsza niż kiedykolwiek. Mimo tego mężczyzna trzymał się prosto, jego wąskie wargi wykrzywiły się w niebezpiecznym, drapieżnym uśmiechu, długie, smukłe palce zacisnęły się na jej ramieniu niczym szpony.- Dlaczego właśnie ty? Nikt, nawet ja,a ty tak po prostu... jedno spojrzenie- warknął blednąc niczym ściana, jego pełne złości oczy przygasły, znów były ciemne, puste, lecz tym razem ich głębia jej nie wciągnęła.
-Dość- przerwała mu.- Usiądź natychmiast- nakazała i powstrzymała jęk, gdy znów przytrzymał ją mocniej. Wyczuła w nim niechęć, gdy z ociąganiem wykonywał polecenie, doskonale wiedziała, że gdyby nie był tak zmęczony solidnie by się jej dostało.- Posłuchaj mnie uważnie bo nie będę się powtarzać.
-Dlaczego ty?- powtórzył znów, tym razem jego głos był tylko zmęczonym, świszczącym szeptem.
-Sam byś to zauważył, gdybyś tylko nie był tak zmęczony.- Zacisnęła palce na jego lodowatej dłoni i usiadła o bok, po raz pierwszy na równi z nim, a nie na dywanie.- Czy tego chcesz czy nie, ty także jesteś człowiekiem. Jeden posiłek dziennie to za mało, tym bardziej, że dziś nie zjadłeś nawet obiadu. Poza tym.. kiedy ty sypiasz? Zawsze byłeś ze mną dopóki nie szłam do siebie, a potem nie byłeś Tomem, a Voldemortem. Nie obchodzi mnie twoja odpowiedź- dodała szybko widząc jak mężczyzna otwiera usta.- Albo o siebie zadbasz, albo ja to zrobię.- Pociągnęła go za rękę do pokoju, w którym jeszcze nigdy nie była i do którego normalnie nie odważyłaby się wejść. Rozejrzała się zaciekawiona jednak w pomieszczeniu panował mrok, więc dostrzegła tylko łóżko stojące pod oknem, z tego powodu pociągnęła tam mężczyznę.- Rozbieraj się i spać- burknęła cicho i odwróciła wzrok, gdy z kpiącym uśmiechem zaczął wykonywać rozkaz. Położył się do łóżka i przykrył kołdrą obserwując ją spod półprzymkniętych powiek, a jego wargi wykrzywiły się w drwiącym grymasie, ponownie odwróciła wzrok i ruszyła w stronę wyjścia.
-Zostań- mruknął przeciągając pierwszą sylabę. Spojrzała na niego zaskoczona i mimowolnie zatrzymała się w półkroku.
-W jakim celu?
-I tak nie zasnę, Hermiono- oznajmił zmęczonym głosem, który wywołał w niej współczucie, jednak nie zamierzała go okazać, zbeształby ją jak nic.
-Nie próbowałeś- wytknęła mu surowo.
-To straszne sny- zaczął cicho, obserwował ją przy tym uważnie, doskonale znał jej słabe strony.- Wędrowałem ścieżkami zakazanymi ludziom, widziałem drogę śmierci, bramy piekielne, czułem ból wszystkich magów tego świata. Sądzisz, że po czymś takim jestem wstanie zasnąć?- spytał ze spokojem. Był całkowicie poważny, chłód w jego głosie zniknął zastąpiony znużeniem i rezygnacją, nie był mężczyzną, którego znała, którego znali wszyscy. Mimowolnie usiadła na brzegu łóżka wpatrując się w jego oczy.
-Co ja mam z tym wspólnego?- spytała przełykając ślinę i spuściła wzrok, nie była wstanie znieść tego starego, mądrego spojrzenia, jak gdyby nie miał dwudziestu kilku lat, na które wyglądał, siedemdziesięciu kilku, które miał w rzeczywistości, a tysiące, tysiące długich, bolesnych lat. Przygryzła wargę, gdy lodowate palce spoczęły na jej dłoni.
- Potrzebuję twojego światła, Hermiono- mruknął o wiele ciszej, doskonale wiedziała, że to wyznanie wiele go kosztuje. Wpatrywała się w niego nieufnie, zaniepokojona. Czy wierząc mu była naiwna? Był znakomitym aktorem wiedziała to, lecz mimo tego mu uwierzyła. "Głupia, naiwna, Hermionka"-przemknęło jej przez myśl.
-Śpij, Tom.- Sunęła kciukiem po jego dłoni uśmiechając się niezauważalnie. Spontanicznie pocałowała go w czoło co zostało nagrodzone zdumionym spojrzeniem. Zamknął oczy i rozluźnił się nieco, po chwili jego oddech się wyrównał. Czy i to było grą?  Czy planował się poderwać z kpiącym uśmiechem i oczami błyszczącymi prowokująco, krzyknąć "niespodzianka"? Nie, to nie byłby Voldemort, którego wszyscy  znali, przygryzła wargę i z wahaniem przeczesała palcami jego kruczoczarne włosy.
    Znużona po pewnym czasie zasnęła, jej głowa opadła na tors mężczyzny, otulił ją chłódł jego ciała, mocniej zacisnęła palce na lodowatej dłoni.
Sen przyszedł nagle, był dziwny nawet jak na nią, wiedziała, że śni, choć czuła zimno i strach. Chłód otulił ją od stóp po głowę,odetchnęła głęboko z jej ust uciekła para. Słyszała głośne, pełne  bólu zawodzenie, lecz nie dostrzegała nikogo w gęstniejącym mroku. Ona sama świeciła ciepłym, łagodnym blaskiem, dzięki temu dostrzegła przenikające w pobliżu niej małe cienie, przestraszona obserwowała je uważnie z trudem wytrzymując przeszywające dźwięki, które wydawały. Włosy na rękach i karku stanęły jej dęba. 
-Tom!- zawołała głośno, ze strachem domyślała się gdzie może się znajdować,  w koszmarze Riddle'a. Usłyszała za sobą cichy szelest, jej palce splotły się z palcami Voldemorta. Westchnęła z ulgą i obdarzyła go uspokojonym spojrzeniem, nie zdołała ukryć zadowolenia z jego obecności, z resztą... nawet się nie starała tego robić.
-Nie powinnaś przychodzić tu za mną- skarcił ją. Z ulgą patrzyła na jego bladą, ginącą w mroku twarz, sylwetka także się rozpływała,była jak za mgłą i jedynie krwistoczerwone oczy były wyraźne, choć wyprane z uczuć, uspokajały ją. Spuściła wzrok, by zaraz wyprostować się z determinacją wypisaną na twarzy.
-Nie byłoby mnie tu, gdybyś pozwolił mi wrócić do siebie!- Podniosła głos. Nie odpowiedział, przyciągnął ją do siebie, zaskoczona nie oponowała, wpadła mu w ramiona, a gdy światło otoczyło ich oboje gęsty mrok zniknął.
   Otworzyła oczy i odskoczyła puszczając dłoń mężczyzny, zimniejszą niż kiedykolwiek. Westchnął głęboko i rozchylił powieki, jego oczy znów były w kolorze gorzkiej czekolady. Uśmiechnęła się do niego lekko, zauważyła, że jej dłonie dalej świeciły. Opuszkami palców przesunęła po jego policzkach i powiekach, mimo że nie zareagował bała się nieco, nie tego, że ją odepchnie, a swojego zachowania... Skąd w niej tyle odwagi? Przygryzła dolną wargę.
-Świta- mruknął świszczącym, lodowatym głosem, nie cofnęła dłoni, zsunęła je jedynie na jego pierś.
-Odpocząłeś?- spytała kątem oka rozglądając się po ciemnej sypialni, mrok przerażał ją nieco, dodatkowo nasłuchiwała uważnie, przekonana, że usłyszy udręczony chór magów.
-Nie bój się, do ciebie nie przyjdą- oznajmił.- Odpocząłem, możesz odejść.
Przyglądała mu się z wyraźną niechęcią najpierw pokazał jej to wszystko, a teraz każe jej odejść? Od tak po prostu, podczas gdy w jej głowie dalej rozbrzmiewał chór przerażających, martwych czarnoksiężników?
-Nigdzie nie idę- stwierdziła z niezadowoleniem i położyła się na brzegu łóżka, nie zamierzała mu przeszkadzać, lecz nie chciała iść do siebie. Spojrzał na nią uśmiechając się z kpiną, nim zdążyła mrugnąć znalazła się znacznie bliżej niego. Leżała obok otulona czarną pościelą, czuła w splątanych włosach jego smukłe palce. Mimowolnie uśmiechnęła się lekko, zasnęła ukołysana spokojem oraz magią narzeczonego.
Stała w pomieszczeniu, które doskonale pamiętała, pojawiło się już we wcześniejszych snach. Na kanapie na przeciw kominka siedział wysoki, blondyn, jego oczy były pełne bólu, gdy rzucał w ogień zapisane kartki dziennika. Uchwyciła jedną nim spotkała się z ogniem i przyjrzała jej się z zaciekawieniem. Trzymała w dłoni szkic, na którym była ona sama. Siedziała przy kominku w powyciąganym swetrze, czytała książkę uśmiechając się lekko. Na kanapie zaraz za nią siedział Voldemort pod postacią Toma Riddle' a. Trzymał w dłoni kieliszek z winem, jego twarz była jak wyryta w kamieniu, lecz spoglądał na dziewczynę z góry, z dumą w oczach. 
Obejrzała się przez ramię spoglądając na ojca i puściła kartkę pozwalając jej spłonąć. Uśmiechnęła się słabo i przeczesała jego jasne włosy. Uniósł wzrok, nie widział dziewczyny choć ją wyczuwał, on także uśmiechnął się lekko, jakby mimochodem.
Otworzyła oczy słysząc głos ojca. Skrzywiła się dostrzegając lekko uchylone drzwi od sypialni Riddle' a. Podniosła się z ociąganiem i otuliła się leżącą na fotelu czarną marynarką.
-Czemu tu tak głośno, Thomas?- spytała z niezadowolonym grymasem wchodząc do gabinetu. Pierwsze co ujrzała to pełną satysfakcji twarz Voldemorta. To sprawił, że rozejrzała się po pomieszczeniu. Jak tylko spojrzała w kąt pomieszczenia wiedziała skąd jego mina, w kącie na fotelu siedział Albus Dumbledore czytając uważnie kontrakt małżeński, na którym znajdowały się prawie wszystkie, potrzebne do zakończenia długiego okresu narzeczeństwa, podpisy. Odwróciła wzrok od starca kierując go na Tego- Którego- Imienia- Nie- Wolno- Wymawiać, obok niego stał Gellert Grindelwald obserwując ją ze spokojem.
-Thomas?- spytał dyrektor Hogwartu i wbił w nią bystre spojrzenie błękitnych oczu.
-Takie masz imię, czyż nie?- spytała ze spokojem Czarne Pana. Odebrała Albusowi delikatny papier i odłożyła go na biurko, niezadowolona założyła ręce na pierś.
-Musimy porozmawiać, panno Granger- oznajmił dyrektor.- W cztery oczy- dodał z naciskiem.
-Nie ma takiej potrzeby, z resztą... Nie odbędę żadnej rozmowy bez Toma- uprzedziła i odwróciła się na pięcie.- Panowie wybaczą, wracam do łóżka- rzuciła przez ramię i zamknęła się w sypialni Riddle' a udając, że nie słyszy komentarza starca. Z nerwów drżały jej dłonie, gdy zdejmowała z siebie czarną marynarkę i odkładała ją na fotel.
Długo leżała w łóżku otulona kołdrą, a mimo tego marzła. Trzęsły jej się dłonie, a w głowie miała mętlik. Co ją podkusiło by tam wchodzić i zachowywać się tak w stosunku do Albusa Dumbledore'a? Dlaczego odebrała mu kontrakt? Może by coś wymyślił! Zacisnęła powieki, gdy Voldemort wszedł do sypialni, wyczuła, że stanął przy oknie obserwując ją.
____
Grindelwald? Jest. Riddle? Jest. Hermiona? Jest. Kelly? Jest. Wena? Obecna!
Następny rozdział? Za tydzień lub dwa, poczekamy zobaczymy ;)

2 komentarze:

  1. Tydzień lub dwa?! No chyba jednak nie! ;D
    Czekam na kolejny, szybki, długi rozdział :3
    łop xd narzeczeni? ;) łoł...
    Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Padłam ze śmiechu
    "-Nie ma takiej potrzeby, z resztą... Nie odbędę żadnej rozmowy bez Toma- uprzedziła i odwróciła się na pięcie.- Panowie wybaczą, wracam do łóżka- rzuciła przez ramię i zamknęła się w sypialni Riddle' a udając, że nie słyszy komentarza starca. "
    Kiedy nowa część? Grzecznie proszę przed nowym rokiem ;) Podoba mi się i uwielbiam Twojego Toma, Gellert za to jest... przytuliłabym <3
    Kleo_patra.

    OdpowiedzUsuń