wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 2

    Otuliła ją pościel, delikatna i pachnąca męskimi perfumami. Nie spodziewała się tego, była przekonana, że będą ją torturować. Bała się, że zobaczy coś co ostatecznie ją zniszczy, nie chciała otwierać oczu i ujrzeć Voldemorta, odwaga i gniew uleciały z niej jak powietrze z przekłutego balona.
-Hermiono.- Usłyszała męski głos, który znała, lecz nie mogła połączyć z żadną twarzą.- Wiem, że nie śpisz, Hermiono. Mistrz wyszedł, otwórz oczy- kontynuował cicho, ze spokojem. Po chwili zamrugała i przymglone, brązowe oczy wbiła w średniego wzrostu blondyna.
-Malfoy- mruknęła ochryple. Ciepłe, silne dłonie pomogły jej usiąść i wręczyły szklankę z zimnym sokiem dyniowym.Posłusznie wypiła wszystko, mimo że nic nie rozumiała i nie była pewna czy nie planują jej czasem otruć. - Nic nie rozumiem, pogubiłam się- wyjawiła po chwili nieśmiało, nie wiedziała czemu cokolwiek mu mówi, komu jak komu, ale Jemu?-  Czemu tu jesteś, Malfoy?- spytała z westchnieniem i oddała mu pustą szklankę.
-Chcąc nie chcąc- zaczął niechętnie.- Jednakże okazałaś się moją kuzynką- mruknął, a w odpowiedzi spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
-Słucham?
-Naprawdę nie jestem wstanie nic ci wyjaśnić- odpowiedział przepraszającym głosem. Zacisnęła zęby nie było już w niej złości, jedynie smutek i rezygnacja.
-Tyle lat, a teraz...- zaczęła. Przerwało jej ciche skrzypienie otwieranych drzwi. Poderwała się gwałtownie, gdy w pokoju stanął młody mężczyzna, wysoki i blady. Jego włosy był w kolorze smoły, oczy błękitne i zaskakująco głębokie. Czarne spodnie i grafitowa koszula podkreślały jego wysportowaną sylwetkę, a tajemniczy uśmiech błąkał się na jego wargach.
- Matka cię wzywa, Malfoy- oznajmił głębokim, aksamitnym głosem.
-Ale- zaczął blondyn niepewnie, widział tego chłopaka po raz pierwszy w życiu. W odpowiedzi brunet obdarzył go lodowatym spojrzeniem i skinieniem głowy wskazał drzwi.- Dokończymy później, Hermiono. Do zobaczenia- mruknął nerwowym tonem i czym prędzej opuścił pomieszczenie.
-Kim jesteś?- spytała beznamiętnie.
- Mówią na mnie Tom, panno Grindelwald- odpowiedział z kpiącym uśmiechem.
-Nazywam się Granger, Hermiona Jean Granger- poprawiła go chłodno i obdarzyła pustym spojrzeniem.
-Nie wątpię, gdzież bym śmiał- odparł z pogardą.
__
Dziś marnie...ale to wina tego rozdziału nie moja! :(

1 komentarz: